"Uczyń bym był z kamienia, bym z kamienia był.
I pozwól mi, pozwól mi,
Spróbować jeszcze raz, jeszcze raz..."
~Dżem, "Modlitwa III"
Powyższy cytat z mojego ukochanego Dżemu nie jest przypadkowy. Jakiś czas temu słuchając Dżemu właśnie naszła mnie wena twórcza i zaczęłam pisać opowiadanie. W sumie jest go 17 stron. Sądzę, że choć pomysł nie jest zbyt oryginalny, opowiadanie nie jest najgorsze. Chciałabym poznać opinię osób bezstronnych. Wstawiam początek. Jeśli komuś się spodoba, proszę, dajcie mi znać. Naprawdę mi na tym zależy. No i jeśli będzie warto, to będę wstawiać dalsze części :)
+ Może znacie jakieś fora dla początkujących pisarzy- amatorów?
MODLITWA
Panie mój
Uczyń bym był z kamienia
Bym z kamienia był
I pozwól mi, pozwól mi
Spróbować jeszcze raz, jeszcze
raz
Chcę trochę czasu, bo czas,
bo czas leczy rany…
~Dżem
Styczeń 2013
On uśmiecha się przepraszająco z
ekranu. To tylko zdjęcie, ale i tak robi jej się gorąco. Patrzy na nie i myśli.
Mogli być szczęśliwi– wierzyła w to przez tyle czasu, że niemal uważała za
prawdę. Nieraz musiała powstrzymywać się, by nazwać go po imieniu, a nie
„kochaniem”, a wobec innych– nie „swoim chłopakiem”. Tyle miesięcy patrzyła na
niego z miłością, słuchała każdej bzdury, którą chciał jej przekazać,
cierpliwie znosiła, gdy ją obrażał, chociaż gdy stali twarzą w twarz, mówił
półżartem. No i dlaczego nie wyszło?!
Wszyscy mówili jej, że jest
między nimi chemia. W to też wierzyła. Choć czasem tej wiary brakowało– wtedy
myślała, że uda jej się odepchnąć od siebie to uczucie. Ale nigdy się nie
udawało. Bo wtedy znów się spotykali. A on znów wykonywał jakiś subtelny gest,
który równocześnie doprowadzał ją na wyżyny szczęścia i sprawiał, że w nocy
płakała z bólu, siedząc po turecku w ciemności swego pokoju.
Pojedyncza łza spływa po
policzku Wiktorii. Z głośnika płyną pierwsze wersy piosenki happysadu-
„Wszystko jedno”. Bo miało, miało być tak pięknie! Miało nie wiać im w oczy! I
marzyła o tym, że kiedyś ktoś zaśpiewa im „Sto lat”. A co zostało? Modlitwa.
Prośby do Boga, by pozwolił jej spróbować jeszcze raz. Jeszcze raz pokochać
kogoś tak, jak kochała Łukasza.
– Ogarnij się, Wiki– mruczy do
siebie. Przesuwa kursor na krzyżyk w prawym górnym rogu okienka, w którym ma
otwartego Facebooka, ale w ostatniej chwili wycofuje się. To za silne. Od wielu
miesięcy jej FB i gadu– gadu zawsze są włączone, a ona zawsze jest dostępna.
Cały czas się łudzi, że Łukasz może jej potrzebować, choć nigdy dotąd to się
nie zdarzyło. Dziewczyna przesuwa kursor na ikonę minimalizowania i sprawdza
komunikator. Po nim najłatwiej może określić nastrój Łukasza. Jego kontakt nie
jest na liście dostępnych, ale w opisie ma cytat z piosenki i Wiktoria już wie,
że jest niewidoczny. A więc pewnie ma zły humor, jest zdołowany, słucha jakiejś
melancholijnej muzyki… Po prostu źle mu z samym sobą.
Przez kilka sekund serce Wiki
ściska się boleśnie, a w żołądku robi się supeł. Zawsze gdy wie, że Łukasz jest
niedostępny i nie ma ochoty z nikim rozmawiać, mimowolnie się o niego boi.
Samobójca na zawsze pozostaje samobójcą.
Mam paranoję, przemyka jej przez
głowę. Tak, to zdecydowanie dobre określenie na jej stan. Paranoiczka. Głupia,
zakochana paranoiczka… Zwykle takie samokrytyczne myśli wywołują uśmiech na jej
twarzy. Ma dużo dystansu do siebie i nieraz w trudnych chwilach ratuje ją to
przed jakimś desperackim krokiem. Tym razem jednak jakoś nie działa.
– Masz paranoję, Wika– mówi na
głos.– I na dodatek gadasz do siebie– dodaje.
Dziewczyna wybiera z paska
otwartych programów odtwarzacz muzyki i wybiera utwór. Do nastroju pasuje jej
„Kryzysowa narzeczona” Lady Pank. Co prawda Łukasz też uwielbia tę piosenkę,
ale to nie boli już Wiki tak, jak wcześniej. Bardziej dotykają ją wspomnienia
związane z tym utworem.
Ponownie otwiera okienko
Facebooka i spogląda w zamyśleniu na zdjęcie profilowe Łukasza. Jego spojrzenie
spod brązowej grzywki jest przepraszająco– pytające, rozczula ją, jak zwykle.
Za każdym razem, gdy na nie spogląda, ma wrażenie, że to zdjęcie jest tylko dla
niej, by ją przeprosić za wszystko, co się stało, za złudną nadzieję. Wydaje
jej się niemal, że inni widzą odmienny portret chłopaka. Tak jak tylko ona
widziała– a może sądziła, że widzi?– jego prawdziwą twarz.
Piosenka w odtwarzaczu zmienia
się. Krótkie akordy zagrane na gitarze wystarczają do zidentyfikowania utworu.
„Nad przepaścią” Braci. I nagle, chociaż dziewczyna próbuje to powstrzymać,
znów cofa się do tamtych dni, dni w których było dobrze…
I to by było na tyle :) Tak jak pisałam powyżej, proszę o komentarze i opinie. Będę wdzięczna za każdy jeden :)
Zmykam
Dobranoc