sobota, 11 maja 2013

017 Liebster Award

Hej!

Nie miałam w planach dodawania notki dzisiaj ani jutro, a dopiero jakoś w ciągu tygodnia, ale spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Nina nominowała mnie do nagrody Liebster Award! :) Bardzo Ci dziękuję, Nina, bo zawsze chciałam wziąć udział w tej zabawie :)
O co w tym chodzi?

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga , który Ciebie nominował."

No to lecimy!

Otrzymane pytania:



1.Dlaczego założyłaś bloga?
Z nudów, ale też dlatego, ze chciałabym się dzielić z ludźmi swoją twórczością (DIY i pisanie).
2.Co lubisz robić?
Słuchać muzyki, czytać, jeździć rowerem i parę innych rzeczy :)
3.Jesteś tolerancyjna?
Zależy w jakim obszarze, np. chamstwa nie toleruję. Ale jeśli chodzi o inne wyznania czy orientacje, jak najbardziej jestem :)
4.Twoje hobby to...?
Ojj.. ciężko powiedzieć. Chyba pisanie i robienie bransoletek.
5.Czy lubisz czytać książki?
Bardzo! Nie wyobrażam sobie życia bez czytania! :)
6.Twoja ulubiona książka to..?
"Bractwo Bang Bang", "Władca Pierścieni", "Harry Potter". Spośród tych trzech nie wybiorę ulubionej ;)
7.Twój ulubiony film to...?
Titanic ^^ ale lubię też Avengersów ;3
8.Jakie blogi lubisz?
Różne ;) nie mam ulubionego typu i konkretnego adresu.
9.Czy masz najlepszą przyjaciółkę/ela?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Załóżmy, że nie.
10.Twoje ulubione zwierze to...?
Kot!
11.Ilu masz przyjaciół?
Czterech :)

Niestety, nie nominuję 11 blogów, gdyż nie znalazłam AŻ tylu interesujących mnie. Moje nominacje:

1. http://my-life-the-paula.blogspot.com/
2. http://ela-and-lena.blogspot.com/
3. http://kocia-poradnia.blogspot.com/
4. http://fioletowe-serce.blogspot.com/

Moje pytania:
1. Co najbardziej lubisz w blogowaniu?
2. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
3. Jaka piosenka jest ostatnio Twoją ulubioną?
4. Jakiego utworu nie wyrzuciłabyś nigdy ze swojej playlisty?
5. Co jest wg. Ciebie najgorszym "grzechem", przewinieniem?
6. Na jakim filmie ostatnio byłaś w kinie?
7. Jakiego kosmetyku najczęściej używasz?
8. Kiedy i co zrobiłaś ostatnio po raz pierwszy?
9. Co robisz w wolnym czasie?
10. Jaka była ostatnia kupiona przez Ciebie rzecz?
11. Jaka była Twoja reakcja na nominację? :)


Życzę Wam miłego odpowiadania, dziewczęta!
I jeszcze raz dziękuję Ninie za nominację <3

Przy najbliższej okazji postaram się może dodać jakiś outfit albo recenzję kosmetyków.
Pytanie zadane w ostatniej notce- jakie nagrody chcielibyście otrzymać w moim i Niny konkursie- ciągle jest aktualne! :)

Lecę
Buziaki ;3

czwartek, 9 maja 2013

016 Między innymi matury i "Modlitwa" cz. III

Hej!
Czy u Was też wreszcie jest taka piękna pogoda? <3 Nie mogłam się już doczekać, aż wyjdzie słońce! Kocham, kiedy jest ciepło, zawsze mam lepszy nastrój :) I nawet chce mi się pisać notki! ^^
Jest tu jakiś maturzysta/-ka? Jak Wam poszedł polski, a jak matematyka? Podobno matura z matematyki była bardzo łatwa i statystyczny gimnazjalista byłby w stanie rozwiązać zadania na 40%. Tak mnie uderzyło to zdanie, że aż zgłosiłam się do konkursu matematycznego! Pierwszy etap 3 czerwca, trzymajcie za mnie kciuki :) A 18 maja mam powiatowy etap konkursu o UE, i jestem bardzo niezadowolona, ponieważ trafiłam do pary z osobą, z którą baaardzo nie chciałam być... No ale może jakoś to będzie. Na jutro powinnam przeczytać 300 stron, ale odpuszczam sobie, nie będę zarywać nocy :)
Przyszła wiosna, zaczęło się wychodzenie na boisko i biegi na 800 metrów... Mam koszmarne zakwasy- dwa dni biegania. A wczoraj jeszcze byłam na zakupach z przyjaciółmi... I oczywiście nic nie kupiłam, bo tylko ja potrafię przymierzać pół sklepu, wdzięczyć się do luster w przymierzalni i po otrzymaniu komplementów ze strony damskiej i męskiej oświadczyć, że nie biorę tej rzeczy ^^ Ale postanowiłam, że kupię tę sukienkę:
Uważam, że jest ładna i dobrze na mnie leży ^^ Szkoda tylko że nie ma rozmiaru 36, bo 34 jest trochę ciasny, a 38 zapewne będzie na mnie wisiał... No ale zobaczymy ^^
Za to dziś kupiłam sobie lakier do paznokci w wymarzonym kolorze fiołkowym. Jest mniej więcej takiej barwy:
No, troszkę jaśniejszy. Dodałabym zdjęcie moich paznokci, ale po ostatnim spadku humoru są koszmarnie poobgryzane, a skórki wyglądają jak pobojowisko :\ Ale za to teraz zapuszczam i postaram się ich nie zjeść.

Jeśli śledzicie bloga Niny to zapewne zauważyliście, że podjęłyśmy współpracę :) Póki co nie mamy jeszcze dokładnych szczegółów, ale ponieważ obie piszemy, planujemy konkurs na opowiadanie. Kiedy coś ustalimy, z pewnością dam Wam znać- poświęcę osobną notkę regulaminowi i nagrodom (oczywiście, że będą ^^ jeśli macie jakieś życzenia co by to moglo być, to piszcie!). Póki co zapraszam na bloga Niny i do przeczytania III części "Modlitwy". Lubię ten fragment, bo jest oparty na faktach, ale z drugiej strony uważam, że to najsłabsza część opowiadania.  Nie martwcie się jednak, już niewiele zostało :)
Całe opublikowane dotąd opowiadanie do wglądu W TYM MIEJSCU ^^


***
Październik 2012

Piosenka wybrzmiewa do końca. Wika wypuszcza powietrze z płuc i ociera łzy wierzchem dłoni. Spowodowane są w połowie katarem, a w połowie filmem– jej ukochanym „Skazanym na bluesa”.  Za każdym razem płakała.
Pociągnęła nosem i sięgnęła po chusteczkę. Przeziębienie właściwie już jej przeszło, został tylko ten irytujący katar. Osuszyła zmaltretowany nos i spojrzała tęsknie na swoje łóżko. Planowała zrobić jeszcze kilka rzeczy, ale była padnięta. Ostatnie dwa dni przespała, zrzucając wszystko na chorobę. W efekcie o godzinie 21:20– a ta właśnie wybiła– nie marzyła o niczym prócz pójścia spać. Wyłączyła więc komputer i zabrała się za poszukiwania piżamy.
Była już w drodze do łazienki, gdy usłyszała dzwonek swojego telefonu.
– Kogo nosi?– mruknęła do siebie.– Może Łukasza– uśmiechnęła się pod nosem. Że też jeszcze w to wierzy!
Wzięła telefon z biurka i rzuciła krótkie spojrzenie na ekran. Gdy do jej zmęczonego mózgu dotarło, kto dzwoni, niemal upuściła komórkę. Imię Łukasz i uśmiechnięta buzia pojawiały się i gasły, gdy wybrzmiewały kolejne sygnały. Tysiące myśli przebiegało Wice przez głowę. Czy to możliwe, żeby on naprawdę do niej dzwonił, by porozmawiać? Nie, to nierealne. To pewnie Martyna zabrała mu telefon i dzwoni do niej, bo sama jest spłukana.
– Halo– odezwała się pewnie. Nastawiona na to, że usłyszy po drugiej stronie przyjaciółkę, niemal usiadła, gdy odezwał się męski głos.
– Cześć, Wiki– powiedział Łukasz, przeciągając samogłoski w jej imieniu. Dziewczyna poczuła swoje serce gdzieś w okolicy przełyku.
– Cześć– odpowiedziała słodkim głosem. Ledwie słyszała samą siebie, za to chłopaka w słuchawce– wręcz przeciwnie.
– Słuchaj, jesteś w swojej willi?– spytał. Zmarszczyła brwi.
– Co masz na myśli?
– Czy jesteś w domu.
– No a gdzie mam być? Jest wpół do dziesiątej!
– Dwudziesta pierwsza dwadzieścia dziewięć– sprostował.– Bo jest taka sprawa, że jestem pod twoją posesją.
– Że co?– spytała głupawo.
– No, jestem pod twoim domem. Jeśli chcesz, to wyjrzyj przez okno, przekonasz się, że mówię prawdę– nim skończył mówić, ona już podbiegała do okna. Przezornie nie zapaliła światła na korytarzu, by jej sylwetka nie odcinała się na jasnym tle. Był tam! Poznałaby wszędzie tę postać. Ciemny kształt opierał się o latarnię uliczną, trzymając rękę przy uchu. Widziała go wyraźnie na tle bieli śniegu, który spadł w tym roku wyjątkowo wcześnie.
– Wyjdziesz?– spytał.
– Daj mi pięć minut– poprosiła spontanicznie.
– Czyli wyjdziesz? Naprawdę?– ucieszył się.– No to czekam– i zerwał połączenie. Wika poczuła, że wstępują w nią nowe siły. Rzuciła się z powrotem do swojego pokoju. Na zewnątrz było zimno, panował kilkustopniowy mróz, więc dziewczyna chwyciła przewieszone przez poręcz krzesła spodnie w intensywnym, czerwonym kolorze. Wciągnęła je na legginsy, w których chodziła po domu i jednym ruchem zapięła dwa guziki. Zdjęła czarną, sztruksową kurtkę z wieszaka i ruszyła biegiem ku drzwiom.
– A ty gdzie?– zatrzymał ją tata. Westchnęła.
– Muszę wyjść. Na chwilkę, naprawdę– nerwowo zrobiła krok w kierunku drzwi.
– Zwariowałaś?! Jest wpół do dziesiątej! Gdzie ty chcesz łazić o tej porze?– spytał ojciec.
– Ktoś na mnie czeka!– krzyknęła, tracąc nerwy. Serce zamierało jej z przerażenia, że Łukasz mógł już odejść.
– Kto?
– Martyna!– wrzasnęła pierwsze imię, które przyszło jej do głowy. Ojciec nie przepadał za jej przyjaciółką, ale z pewnością będzie przychylniejszy wobec niej niż wobec chłopaka, którego nie znał.
Mężczyzna westchnął i spojrzał na córkę. Policzki płonęły jej ogniem, w oczach coś błyszczało– niezdrowe podekscytowanie albo „tylko” gorączka. Rzucił okiem na zegarek.
– Masz piętnaście minut, Wiktoria. I ani chwili dłużej– powiedział stanowczo i odszedł. Jeszcze nim dotarł do swojego ulubionego miejsca przed telewizorem, jego córka trzasnęła drzwiami wyjściowymi.
Mroźne powietrze uszczypnęło Wikę w policzki. Wcisnęła telefon do kieszeni i w miarę wolnym krokiem pokonała podjazd. Usiłowała wyglądać tak, jakby jej wcale nie zależało i jakby nie miała ochoty rzucić się chłopakowi w ramiona.
Stał w tym samym miejscu, w którym widziała go przez okno. Nie zmienił nawet pozycji. Dopiero, gdy ją zobaczył, wyprostował się i rozłożył ręce. Objęła go, może ciut zbyt mocno, ale nie widziała go tyle czasu, że tęsknota niemal fizycznie bolała. Chłopak jednak odsunął się, jak na jej gust– zdecydowanie za wcześnie. Wika pociągnęła nosem.
– Jesteś chora?– spytał.
– Trochę– przyznała niechętnie.
– Do domu po czapkę, ale już– rozkazał z uśmiechem.– Patrz, ja mam– wskazał na swoją głowę.
– Widzę– odpowiedziała tylko. Łukasz patrzył na nią spod grzywki. Klęła na siebie w duchu, że jak zwykle nie wzięła okularów. Nie miała pojęcia, co maluje się w oczach chłopaka, zresztą– cała jego twarz była dla niej trochę zamazana. Światło latarni, odbijające się od śniegu, sprawiało, że niewiele widziała.
– Oj, Wika– powiedział nagle– stęskniłem się za tobą, wiesz?– dodał czule. Nagle, sama nie wiedziała jak, znalazła się w jego ramionach. Trzymał ją pewnie, więc nie czuła ciężaru swojego ciała, mimo że stała na palcach, by go dosięgnąć.
Było jej ciepło, mimo mrozu. Czarny, flauszowy płaszcz Łukasza pachniał jego perfumami. Nagle Wika poczuła, że klatka piersiowa chłopaka porusza się– nucił cicho. Z początku nie wyłapała słów. Dopiero po chwili je usłyszała.
– Ale zanim pójdę, chciałbym powiedzieć ci, że… Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty…– czy tylko jej się zdawało, czy on specjalnie szeptał jej do ucha?
Uznała, że ich uścisk nieco się przeciąga, ale nie odsunęła się. Jedynie westchnęła. Łukasz odczuł jej ruch.
– Coś się stało?– spytał, wypuszczając ją z objęć.
– Tak– odpowiedziała, unikając jego wzroku.
– Ktoś cię zranił? Chłopak?– dopytywał się dalej. Skinęła głową.– Nie martw się, Wiki. Faceci to świnie– pogłaskał ją po głowie z ojcowskim uśmieszkiem. Oj, przemknęło jej przez głowę. Gdybyś wiedział, o kim mówisz, staranniej dobierałbyś słowa!
– Nie wszyscy. Są jeszcze osły i barany– rzuciła kwaśno. Łukasz uśmiechnął się.
– Nie bądź taka zgorzkniała, masz siedemnaście lat!
– Ty też.
– Ja się nie liczę– prychnął. Wika potrząsnęła głową.
– Nie rozumiem cię– powiedziała krótko. Łukasz wybuchnął szczerym, wesołym śmiechem.
– Jak większość, kochana. Jak większość. Świat jest dziwny, ale to dobrze, bo się nie wyróżniamy– przez kilka sekund jego twarz stężała w dziwnym grymasie. Nagle Wika przypomniała sobie o jego chorobie i próbach samobójczych. W tym mroku, rozświetlanym słabym światłem latarni i bielą śniegu, w milczeniu przerywanym jedynie szumem aut, na tyle dalekim, że niemal były częścią ciszy– łatwiej było jej uwierzyć w historie z przeszłości Łukasza. Przeszedł ją dreszcz i zagadnęła szybko, by rozładować atmosferę.
– Jeśli już o dziwactwie mowa… Co ty właściwie robisz pod moim domem o tej porze?!
– Chciałem się z tobą zobaczyć– odpowiedział tonem stwierdzenia oczywistości.
– Po prostu… stęskniłeś się?–  pokręciła głową, niedowierzając jego słowom. Pokiwał gorliwie głową. Wika była w szoku.
– Wiesz, ja…– zaczął Łukasz, ale urwał.– Nic, nieważne– zakończył kulawo. Wika uniosła brwi, ale nie zapytała. Znała go już na tyle, by wiedzieć, że jeśli nie chce czegoś powiedzieć, wołami się z niego nie wyciągnie. Zamilkli więc.
– Był taki czas, że miałem złamane serce– podjął dopiero po chwili.– Wtedy, kiedy się poznaliśmy… To był pewien koniec w moim życiu. Z dziewczyną, która wtedy była dla mnie ważna, skrzywdziliśmy się nawzajem. Ale…
– Ale co?
– Ale pojawił się ktoś, dzięki komu udało mi się otrzeć te metaforyczne łzy. Całe szczęście, bo nie wiem, jak to mogłoby się skończyć. Może znowu wróciłaby depresja i tamta niechęć do życia, nie wiem. Mam tylko nadzieję, że w twoim przypadku również pojawi się ktoś taki. Być może już się pojawił, choć o tym nie wiesz, nie zdajesz sobie z tego sprawy.
– Może…– szepnęła Wika. Nagle zrobiło jej się gorąco i poczuła, że stoi niepokojąco zbyt blisko Łukasza. Rumieniec wpełzł jej na policzki, a oddech niebezpiecznie przyspieszył. Nagle zorientowała się, że ich twarze dzielą centymetry. Nim jednak zdążyli je pokonać, telefon w jej kieszeni zawibrował. Dzwonił ojciec. Westchnęła, odbierając.
– Tak, wiem, piętnaście minut. Już idę– rzuciła i wcisnęła czerwoną słuchawkę. Łukasz patrzył na nią, wyraźnie speszony, co było widoczne nawet przy tak beznadziejnym świetle. Zaczął prószyć śnieg.
– No to… ja się chyba będę zbierał– powiedział niepewnie. Westchnęła ze smutkiem.
– Chyba musisz– przyznała.– Wolę nie prowokować szlabanu– stali jednak oboje bez ruchu. Płatki padającego śniegu były coraz większe i opadały gęściej. Kilka osiadło na rzęsach i policzkach Wiktorii, rozmywając jej i tak słabą ostrość widzenia. Podniosła rękę, by je zetrzeć, ale Łukasz był szybszy. Chłodna dłoń o długich palcach musnęła kości policzkowe Wiktorii, usuwając szybko topniejące śnieżynki z jej twarzy. Łukasz zatrzymał rękę na jej policzku, by zdjąć ją dopiero po kilku sekundach. Znów patrzyli na siebie bez słowa.
– No to cześć– powiedział w końcu chłopak. Wika uśmiechnęła się lekko, bo średnio do niej docierały jego słowa. Czuła się tak, jakby wisiała kilka metrów nad ziemią, a może nawet nad niebem. A wtedy Łukasz zrobił kolejną rzecz, której się nie spodziewała. Objął ją mocno na pożegnanie, jak zwykle, lecz gdy się odsunęła, pochylił się i pocałował ją w policzek, milimetry w bok od ust. Nim zdążyła zareagować, wbił ręce w kieszenie płaszcza i odszedł szybkim krokiem w kierunku swojego domu.
Wika przez chwilę patrzyła na jego ciemną sylwetkę, do momentu, gdy zniknął za zakrętem. Nie obejrzał się ani razu.
Dziewczyna otrząsnęła się. Wyznaczony jej przez tatę czas dobiegł już końca, musiała wrócić do domu. Sama nie wiedziała, jakim cudem znalazła się znów w swoim pokoju– wszystko, od czułego gestu Łukasza, zdawało jej się snem. Jak przez mgłę przypomniała sobie, że miała w planach kąpiel i pójście spać. Teraz jednak doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie zaśnie. Kąpiel zamieniła więc na gorący prysznic, który trochę przywrócił ją do rzeczywistości.
Umyta, przebrana w piżamę, wróciła do swojego pokoju. Musiała się komuś wygadać. Najchętniej zadzwoniłaby do Martyny, jednak wciąż nie poinformowała przyjaciółki o uczuciu do Łukasza. Wiedziała o tym tylko jedna osoba, najbliższa po Martynie– przyjaciółka szkolna, Olga. Wika wzięła więc telefon i wybrała numer dziewczyny.
– Cześć– powiedziała, słysząc odzew po drugiej stronie.
– Nie jest trochę za późno na telefon?– spytała Ola, wyraźnie rozespana.
– Dopiero wpół do jedenastej. Jak się dzisiaj przekonałam, to jest młoda pora– prychnęła Wika. Opowiedziała zaciekawionej przyjaciółce całe zdarzenie sprzed godziny. Gdy skończyła, przez chwilę obie milczały.
– No i co ja mam ci powiedzieć? Zakochał się chłopak– powiedziała wreszcie Olga. Wika prychnęła z kpiną.
– Nie wydaje mi się.
– Dlaczego w takim razie odwiedził cię w twoim domu późnym wieczorem przy kilkunastostopniowym mrozie? Dlaczego powiedział wprost, że się stęsknił i że w twoim życiu chyba już pojawiła się osoba, która pomoże ci otrzeć łzy?
– Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Wiem jedno. Nie zakochał się we mnie. Robi najgorszą rzecz, jaką może. Daje mi nadzieję.
– Straszna z ciebie pesymistka, Wiki.
– Realistka– odpowiedziała ponuro Wika. Gdzieś w głębi serca zaczęła kiełkować jej nadzieja, że Olga ma rację i że jest dla Łukasza kimś ważnym, więcej niż koleżanką. Przez chwilę jeszcze rozmawiała z przyjaciółką, ale zakończyła rozmowę tak szybko, jak tylko mogła. Zdjęła z półki płytę Manchesteru i ustawiła ją na wybranej piosence. Zgasiła lampkę. Żałowała trochę, że jej pokój jest po przeciwnej stronie niż ulica, na której zaledwie godzinę wcześniej stała z Łukaszem. Nie widziała nawet latarni. Jedynym źródłem światła był księżyc za oknem.

Znów obudziła mnie ta cisza
Kolejny raz bezsenna noc…

Uwielbiała tę piosenkę. Była masochistką i kochała wszystkie utwory, które wpędzały ją w przygnębienie. „Berlin lubi deszcz” była w pierwszej dziesiątce, obok „Za szkłem” i „Nad przepaścią” Braci, „List do M” Dżemu oraz „Nie daj mi odejść” IRY. Tym bardziej, że każda z tych piosenek kojarzyła jej się z Łukaszem.
Przesłuchała kilkukrotnie utwór Manchesteru. Pasował idealnie do jej nastroju. Po jakimś czasie uznała jednak, że przynajmniej spróbuje zasnąć. Wyłączyła więc płytę, zamiast tego wsuwając do uszu słuchawki od MP3. Wybrała tę samą piosenkę, położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Do snu ukołysał ją cudowny wokal Maćka Tachera.

Ja za każdym razem mocniej
Ściskam nasze zdjęcie w dłoniach.
Czas tak łatwo nas pokonał
Nie zostało mi już nic…




Jeśli lubicie słuchać tego samego, co bohaterowie -Berlin jest tu ^^
A ja za to słucham tego :)
Miłego czytania i słuchania :)
Lecę czytać
Papa! :3

poniedziałek, 6 maja 2013

015 Kiss Bang Bang

Hej!

No i majówka się skończyła :\ Choć przyznam, że od chwili publikacji ostatniej notki mój humor znacznie się poprawił i chociaż nadal zaliczam ostatnie dni na minus, to jednak nie mam już tak morderczego nastroju ^^ Jak to dobrze mieć dokoła siebie ludzi, do których można powiedzieć: NO I CO JA BYM BEZ CIEBIE ZROBIŁA?! Ja takich osób mam na szczęście sporo i dziękuję za to.

Nie miałam pomysłu, o czym napisać notkę, ale weny mam bardzo dużo, więc muszę ją jakoś spożytkować. Kama (do której zapraszam ^^ <chamska reklama>) zaproponowała, żebym napisała recenzję filmu i książki, które kompletnie zawróciły mi w głowie. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie :D

Tak prezentuje się okładka książki.

We wrześniu zeszłego roku wybrałam się z moją siostrą do Empika. Ja jak zwykle zajęłam się pocztówkami, a Ania buszowała w tych "poważnych" książkach. Kupiła właśnie "Bractwo Bang Bang". Opowiedziała mi o tej książce, poinformowała, że nakręcono film na jej podstawie, ale jakoś mnie to nie zainteresowało. Gdy odwiedziłam siostrę na Wielkanoc, ona pożyczyła mi tę książkę (w zastaw za moje "Oczarowanie", które leży u niej od roku). Po powrocie do domu najpierw przeczytałam wszystkie książki z biblioteki, jakie miałam, zrobiłam sobie krótką przerwę od czytania i dopiero zabrałam się za Bractwo. Już po pierwszych kilku stronach sklęłam się, że odkładałam to tak długo!

Książka opowiada o czterech fotografach wojennych- Gregu Marinovichu, Joao Silvie, Kenie Oosterbroeku i Kevinie Carterze. Pracują oni w RPA na początku lat 90, podczas gdy w tym kraju dokonuje się przewrót polityczny. Są zawsze w centrum zdarzeń, czy to strzelanina czy katowanie niewinnego człowieka. Brzmi to dość drastycznie, ale książka nie jest taka. Czyta się bardzo fajnie, choć chwilami "utykałam" na polityce :) Obejrzałam również film na jej podstawie o tym samym tytule. Bardzo dobrze oddaje książkę, zdarzenia są fajnie pokazane a fotografowie wyglądają dokładnie tak, jak sobie ich wyobraziłam ^^

Podsumowując: jeśli lubicie lekkie lektury, odpuśćcie sobie tę książkę, ale obejrzyjcie film. A jeśli lubicie czytać, to zacznijcie od papierowej wersji, a nie ekranizacji- z pewnością będzie łatwiej zrozumieć pewne rzeczy, szczególnie końcową scenę z Kevinem. Naprawdę szczerze polecam "Bractwo Bang Bang", nie tylko miłośnikom fotografii :)

piątek, 3 maja 2013

014 Mokra majówka

Hej! :)

Jak może zauważyliście, troszkę zmieniłam wygląd bloga. Poszerzyłam trochę pole z notką, rozmieściłam gadżety "po swojemu". Dodałam wykonany własnoręcznie nagłówek- produkcja tak mnie wciągnęła, że z pewnością będzie się on zmieniał i to dość często, bo już mam chyba 4 kolejne opcje. Może nie powala na kolana, ale dobrze pokazuje, czym się interesuję i o czym tu piszę :) Prócz tego dodałam też zakładkę z "Modlitwą". W sumie to nie wiem po co, ale chyba będzie dobrze, jeśli będzie można znaleźć całe opowiadanie w jednym miejscu :D Jeśli zdecyduję się na publikowanie czegoś jeszcze, również postaram się umieszczać to w osobnej zakładce. I to chyba tyle :)

Jak Wam minęła majówka? Zostały co prawda jeszcze dwa dni, ale ja zdecydowanie zaliczam ją do nieudanych i chyba tylko jedna albo dwie rzeczy mogłyby zmienić ten stan rzeczy. Od środy pada deszcz, więc nie mogę iść na rower, całe dnie siedzę w domu. Nie cierpię takich sytuacji, zdecydowanie wolę ładną pogodę i towarzystwo! Miałam nadrabiać braki w filmach, ale kompletnie nie mam do tego zapału.Wszystko przez ten deszcz!
No ale są też... może nie dobre, ale znośne strony tej fatalnej pogody- przeczytałam prawie wszystkie książki wypożyczone ostatnio z biblioteki, został mi tylko "Błękit szafiru" K. Gier oraz "Gwiezdny pył" Neila Gaimana. Nie przepadam za tym autorem, bo gubię się w jego dziełach- czytanie "Koraliny" było koszmarem, do tej pory boli mnie głowa na samo wspomnienie. Ale miła pani bibliotekarka poleciła mi ją, mówiąc, że przeczytała bardzo szybko i nie sposób się oderwać. Jakoś nie miałam potem serca odłożyć książki na półkę ;) No cóż, może się nie rozczaruję. Ale póki co czytam "Błękit..." i jest całkiem niezły ;)
Prócz tego, wreszcie przerobiłam sobie spodnie na krótkie spodenki! Dżinsy kupiłam w secondhandzie specjalnie w tym celu naprawdę dawno, ale nie miałam czasu ani chęci na szycie, więc zaczęłam w nich chodzić. Dopiero podczas ostatniego sprzątania w szafie, kiedy zdałam sobie sprawę, że mam tylko kilka par szortów, stwierdziłam, że czas wziąć się w garść. Oto i efekty:




Oryginalne spodnie pochodzą z firmy ONLY ;)
Zdjęcie w spodenkach było robione w moim pokoju, ale mam nadzieję, że już niedługo będę mogła wyjść w nich na dwór! Oby jak najszybciej.
Uciekam przepisywać nowe opowiadanie z notatek telefonu do pliku na komputerze ;)
Papa :3

piątek, 26 kwietnia 2013

013 Szymborska i "Modlitwa" cz. II

Hej!
Mam nadzieję, że 13 post nie okaże się pechowy ;)

Zacznijmy od tego, że nie cierpię poezji.
W podstawówce nawet lubiłam, ale w gimnazjum mojej nauczycielce udało się zgasić to uczucie i to bardzo skutecznie, bo jak tylko widziałam wiersz w podręczniku, robiło mi się zimno. Moi dwaj koledzy- humaniści próbowali to zmienić, wysyłając mi swoje wiersze. Efekt nie był piorunujący ;) Ale jakoś ostatnio trafiłam gdzieś na wiersz Wisławy Szymborskiej- "Radość pisania". Jest to jeden z dwóch wierszy naszej Noblistki, jaki znałam wcześniej. Drugi to "Nic dwa razy", który planuję wykuć na pamięć, ale to swoją drogą ^^ Zapoznałam się też wyrywkowo z kilkoma innymi wierszami Szymborskiej i stwierdziłam, że chyba warto poświęcić jej trochę więcej czasu. Przy okazji ostatniej bytności w bibliotece (ograniczyłam się do bywania raz na tydzień, bo inaczej przeczytałabym cały księgozbiór) wypożyczyłam więc jeden z tomików jej wierszy- "Widok z ziarenkiem piasku". Odkryłam, że poezja też może być fajna!  Aktualnie zostało mi chyba 10 wierszy do końca. Czytam prawie cały czas. Moja Mama, zobaczywszy tę lekturę, zaczęła się śmiać i skwitowała: "No, nareszcie coś porządnego czytasz... Ta Szymborska to mądra kobieta była!" XD
Tak więc Wisławę Szymborską polecam wszystkim. Tutaj można zapoznać się z moim ulubionym utworem ;)

A tymczasem zostawiam Was z kolejnym fragmentem Modlitwy. Na własny użytek określam te fragmenty mianem części, bo słowo "rozdział" jakoś mi nie pasuje :) Mocny kontrast z Noblem, nie ma co xD
Chciałabym Wam jednak podziękować- tym paru osobom, które zostawiły komentarz pod pierwszą częścią i którym chciało się to przeczytać :) Mam nadzieję, że się nie rozczarujecie.






***
Lipiec 2012

– O mateczko! Kocham tę piosenkę!– wrzeszczy Łukasz, nie zwracając uwagi na to, że znajdują się w miejscu jak najbardziej publicznym.
– Świetnie, ale nie drzyj się– syknęła Martyna. Przyjaciel rzucił jej przekorne spojrzenie i puścił ukradkiem oczko do Wiki. Wziął głęboki wdech i ryknął:
– Czy jest jeszcze coś, co mogłoby dziś na czas zawrócić nas, zmienić zdarzeń bieg!…– kobieta wchodząca do sklepu spojrzała dziwnie na ich trójkę. Wika zaniosła się śmiechem, Łukasz rozpromienił się. Martyna rzuciła im spojrzenie spode łba.
– Jesteście okropni– powiedziała.
– Wiemy!– odpowiedzieli równo. Wymienili spojrzenia i uśmiech Wiki lekko przygasł. Wzrok Łukasza był taki ciepły… w jego oczach błyskały czułe iskierki. Dziewczyna speszyła się, jednak to chłopak pierwszy uciekł spojrzeniem. Na jego ustach wciąż błąkał się lekki uśmiech. Łukasz uniósł szklaną butelkę z sokiem i wypił pozostałą resztkę. Wyrzucił pojemnik do stojącego pod drzwiami sklepu kontenera i wyjął paczkę papierosów z kieszeni.
Wiktoria oparła się biodrem o swój rower i patrzyła w zamyśleniu na Łukasza i Martynę. Jedno z nich znała od paru tygodni, drugie od zawsze. Jednak to chłopak był bliższy jej sercu.
Poznali się właśnie dzięki Martynie. Wika przyjaźniła się z nią od podstawówki, chociaż nie chodziły do jednej szkoły. Mieszkały jednak dość blisko siebie i w miarę możliwości spędzały razem wolny czas. Łukasz był w klasie z Martyną i był jej najbliższym przyjacielem. Wszyscy robili z nich parę, ale oni byli jak brat i siostra– kochali się platonicznie. System tej braterskiej miłości przetrwał szkołę podstawową, gimnazjum i pierwszy rok w liceach całej trójki. W wakacje przed rozpoczęciem drugiej klasy, Martyna postanowiła wreszcie bliżej zapoznać przyjaciół. I być może popełniła tym samym katastrofalny błąd.
Wika bowiem zakochała się w Łukaszu. Być może nie od pierwszego wejrzenia, ale wystarczyło kilka godzin razem– i dziewczyna straciła głowę. Miała jednak na tyle rozumu, by trzymać swoje uczucia w tajemnicy. Dzięki temu bez skrępowania mogła spędzać czas z Łukaszem, czasem nawet on nalegał na jej towarzystwo. Tak jak właśnie tego lipcowego dnia.
Cała trójka wraz z początkiem wakacji wybyła ze swoich rodzinnych domów. Martyna była na obozie plastycznym, Łukasz– w górach, a Wiki odwiedzała koleżankę kilkaset kilometrów dalej. Jednak gdy tylko cała trójka znów znalazła się w domu, Martyna wyciągnęła przyjaciół na rajd rowerowy. Właściwie był to rajd tylko z nazwy– po dotarciu pod najbliższy sklep spożywczy, organizatorka odmówiła jazdy. Łukasz nalegał, by wybrali się dalej, Wice było wszystko jedno, ale Martyna uparła się. Kompromisowo ustalili, że zatrzymają się na lody, a potem ruszą dalej.
– No, jedziemy?– Martyna wyrzuciła do śmietnika patyczek po zjedzonym lodzie. Wika spojrzała na nią półprzytomnie, wyrwana z zamyślenia.
– Teraz?! Musisz poczekać. Z fajką w zębach nigdzie nie jadę– warknął Łukasz. Jego przyjaciółka wywróciła demonstracyjnie oczami. Chłopak posłał jej całuska. Wykrzywiła się w odpowiedzi. Wiki obserwowała ich z uśmiechem. Bawiły ją te ciągłe przekomarzania. Ileż by dała, by to z nią Łukasz żartował tak swobodnie! Rozmawiali luźno i nie czuli wobec siebie skrępowania, ale chłopak bez słów wyznaczał granice, których nie przekraczali.
Wreszcie Łukasz wypuścił z ust ostatni obłok dymu, upuścił peta i zgniótł go butem.
– Tego nie było, jakby co– rzucił półgłosem. Chwycił rower i wskoczył na niego. Zanim dziewczyny zdążyły się ruszyć, on wyprzedzał je już o kilkanaście metrów.
– Wieczny dzieciak– prychnęła Martyna. Ona była najbardziej odpowiedzialna i dorosła psychicznie z całej trójki. Wika i Łukasz właściwie niewiele jej ustępowali, jednak dziewczyna głupiała w obecności kolegi, a on przy nich obu pozwalał sobie na więcej luzu.
Właśnie takim znała go Wiktoria. Wyluzowanym, z papierosem w ustach. Nie potrafiła uwierzyć, gdy Martyna powiedziała jej, że chłopak ma za sobą ciężkie przeżycia. Pod koniec gimnazjum wpadł w depresję. Podejmował nieudane próby samobójcze, czego widocznym wciąż śladem były cienkie, jasne blizny na jego rękach. Wika pilnowała się, by nie mówić przy nim o psychiatrach, zakładach zamkniętych i odbieraniu sobie życia. Kilkukrotnie zdarzyło jej się w żartach nazwać kumpla wariatem, i zawsze miała wrażenie, że Łukasz w takich chwilach spoglądał na nią z wyrzutem, a później przez dłuższą chwilę był wyraźnie przygaszony. W takich radosnych chwilach, jak ten lipcowy wieczór,  przeszłość chłopaka wydawała się być zmyśloną bajką.
– Nie marudź. Jest lato, ciepło, fajnie… Ścigamy się?– Wiki wyszczerzyła zęby do koleżanki. Martyna westchnęła ciężko w odpowiedzi.
– Goń go, jeśli chcesz. Dogonię was jak się zmęczycie– wymigała się. Kondycja fizyczna nie była jej mocną stroną. Wika nie odpowiedziała, ale skorzystała z pozwolenia przyjaciółki i rzuciła się w pogoń za Łukaszem. Chociaż sportowiec był z niej żaden, szybko dogoniła chłopaka. Jechali obok siebie w milczeniu. Dziewczyna odwróciła się przez ramię i zauważyła Martynę dobre kilkanaście metrów w tyle.
Nie powiedzieli do siebie ani słowa, ale Wika czuła, że Łukasz dobrze odnajduje się w jej towarzystwie. Cisza im nie ciążyła, wręcz przeciwnie. Ona miała przy nim ciężkie do wyjaśnienia poczucie bezpieczeństwa. Wystarczyło, że co kilka chwil spojrzała na niego– brązowe, rozwichrzone włosy, kraciasta bluza… Jego twarz była złota w promieniach słońca, chylącego się ku zachodowi.
Minęło ich kilka aut i samotny rowerzysta. Wszyscy patrzyli na nich– a przynajmniej tak się zdawało Wiktorii. Co widzieli? Pewnie zakochaną parę, przystojnego chłopaka i ładną dziewczynę, którzy wybrali się na wycieczkę. Ciekawe, pomyślała rozbawiona Wika, jak mało ludzie o sobie wiedzą. Tyle ludzkich historii, dramatów i komedii, dzieje się dokoła, ale nikt nigdy nie zagłębi się pod dostępną dla wszystkich warstwę pozorów.
– No i jak jeździsz, baranie?!– zirytował się Łukasz, gdy pojedynczy samochód ciężarowy zmusił ich niemal do kąpieli w błotnistym rowie. Wiktoria obejrzała się ponownie, trochę zaniepokojona.
– Może jednak zaczekajmy na Martynę?– poprosiła niepewnie.
– Poradzi sobie– odpowiedział krótko. Spojrzał na nią kątem oka.– A co, znudziło ci się moje towarzystwo?– zareagowała na te słowa krzywym uśmiechem. Nim zdążyła coś dodać, Łukasz westchnął i rzucił:– Patrz, następny baran jedzie!– po czym wyprzedził ją o kilka metrów. Zbyt onieśmielona, żeby go dogonić, ale też nie mając dużej ochoty na towarzystwo nieco obrażonej Martyny, dziewczyna jechała w mniej więcej równej odległości od obojga. I w tym stanie rzeczy dotrwali do miejsca, w którym ich wspólna podróż się kończyła– zjazdu do miejscowości, w której mieszkała Martyna. Łukasz i Wika dojechali tam pierwsi i zatrzymali się w oczekiwaniu na przyjaciółkę.
– No nareszcie raczyliście zaczekać– warknęła. Jej klatka piersiowa unosiła się szybko, gdy próbowała złapać oddech.
– Sama kazałaś mi jechać– Wiki posłała przyjaciółce przepraszający uśmiech. Łukasz tylko prychnął.
– Masz coś we włosach– rzucił mimochodem. Wyciągnął rękę i wyplątał z rozpuszczonych loków Wiki niewielkiego robaczka, którego ciężko było dostrzec w zapadającym zmierzchu. Dziewczyna zamarła. Martyna spojrzała na nich, zdumiona.
– Łukasz, możemy pogadać jeszcze chwilkę?– spytała.
– Czuję się spławiona– prychnęła Wika. Pożegnała się z przyjaciółką i ruszyła wolno przed siebie. Czuła, że palą ją policzki od nagłego przejawu czułości Łukasza. Opuściła lekko głowę, by chłodny– bo słońce już zaszło– wiatr osmagał jej policzki. Nie podziałało. Miała wrażenie, że jej twarz dorównuje kolorem czerwonej koszulce, którą miała na sobie.
– Wiktorio. Wiktorio! Możesz na mnie zaczekać?!– usłyszała za plecami. Zwolniła, nie oglądając się. Mało kto zwracał się do niej pełnym imieniem, a wśród najbliższych znajomych wręcz nie było nikogo takiego.
– Już myślałem, że ode mnie bezczelnie uciekasz– odezwał się Łukasz tuż obok niej.
– Od ciebie? Gdzieżbym śmiała!– odpowiedziała niezgodnie z prawdą. Właściwie to chciała uciec od chłopaka, by nie widział jej speszenia. No i była pewna, że on nie ma już ochoty na jej towarzystwo. Jak widać, pomyliła się– chłopak jechał, niemal ocierając się o nią ramieniem. Słyszała jego równy, nieznacznie tylko przyspieszony oddech. Z każdą chwilą mocniej czuła, że uwielbia, gdy on jest tak blisko.
Niestety, każda droga ma swój kres. Ta nie była wyjątkiem. Zbliżali się do końcowego zakrętu z dużą szybkością. Serce Wiki trzepotało się rozpaczliwie. Czy on każe jej się zatrzymać? Porozmawiają jeszcze chwilę? Dziewczyna nerwowo zacisnęła palce na kierownicy.
– No, to cześć– rzucił chłopak, uśmiechając się. Odbił w prawo i zniknął za zakrętem.
Umarłam, pomyślała Wika. Głupia romantyczka, jak zwykle spodziewała się, że kumpel będzie wobec niej księciem z bajki.
Westchnęła, wciągając głęboko do płuc letnie powietrze. Mimo tego ostatniego zagrania Łukasza, cały wieczór był dla niej szczęśliwy jak rzadko który. A że nie umiał się z nią pożegnać tak, jak by chciała? Cóż, do następnego razu…



A więc- do następnego razu!
Miłej majówki :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

012 Była sobie kamizelka

Hej!

Cieszę się, że moje wysiłki reklamowania bloga przynoszą efekty i że pojawiło się kilka osób, które pokusiły się nawet o przeczytanie "Modlitwy" i zostawienie komentarzy :) Bardzo Wam dziękuję :) Postaram się też w najbliższym czasie dodać kolejny fragment :)

A dzisiaj chciałam opowiedzieć historię mojej kamizelki.

W sumie zaczęło się od tego, że odkryłam pewną zacną stronę z inspiracjami, której nie podam, bo nie chcę robić reklamy Zszywce. Otóż na tej stronie znalazłam kilka pomysłów na to, jak z kurtki dżinsowej zrobić kamizelkę. Taka kamizela marzy mi się już dobre półtora roku, bo pasowałaby mi do bandanki i byłby pretekst do zakupu okularów- lennonek :) Przekopałam wszystkie secondhandy w moim mieście, ale jak na złość ani kurtki, ani luźnej koszuli (kolejny musthave) nigdzie nie było :\ Dopiero w zeszłą sobotę w zaprzyjaźnionym secondhandzie wyhaczyłam cud. Cud był granatowy, luźny, sięgający bioder. Męski co prawda, ale to mi nie przeszkadza :D Cud został nabyty za oszałamiającą kwotę rzędu 9 zł. Zaraz po przyniesieniu do domu wyłożyłam go na stół i oświadczyłam Mamie, że zamierzam z tego zrobić kamizelkę, bo jedną kurtkę już mam (nie nadawała się na przeróbkę, bo ma dość elegancki krój). Moja Mama jest krawcową, więc zaoferowała się, że mi pomoże :) Już wieczorem obcięłyśmy rękawy, a w trakcie niedzielnego "leniwca" przed telewizorem obszyłyśmy je, żeby się nie strzępiły. I w sumie- to tyle! Dwie godziny roboty (obszywać trzeba było ręcznie). Najgorszym etapem było nabijanie ćwieków na kołnierzyk, bo pokłułam sobie palce :)

Poniżej zdjęcia mojej cudownej kamizelki <3 Niestety nie zdążyłam zrobić jej zdjęć gdy była jeszcze kurtką :D








Lubicie DIY? Przerabiacie ubrania? Znacie jakieś fajne strony, macie pomysły? :)

środa, 10 kwietnia 2013

011 Postcrossing

Hej!

Dzisiejszy nadmiar weny twórczej do blogowania postanowiłam wykorzystać na opisanie jednej z wielu moich pasji. Jest chyba najnowsza, bo bawię się w to od sierpnia 2012.
Czym jest postcrossing? Według cioci Wiki jest
"Serwisem społecznościowym, który umożliwia jego zarejestrowanym członkom wysyłać i dostawać pocztówki z całego świata. Strona internetowa jest w języku angielskim. Stosuje się regułę, że pocztówki także pisze się po angielsku, chyba, że odbiorca zadeklarował znajomość jakiegoś innego języka, który zna także nadawca. Pomysł zakłada, że za każdą wysłaną i zarejestrowaną kartkę użytkownik otrzymuje kartkę od kogoś innego."

W sumie nie wyjaśniłabym tego lepiej :D
Ja, wychowana na "Ani z Zielonego Wzgórza", zawsze żałowałam, że tradycja pisania listów i wysyłania pocztówek zanika. Odkrycie postcrossingu było wielkim zaskoczeniem i wielką radochą :) Zawsze chciałam podróżować, ale na chwilę obecną raczej ciężko, więc podróżuję duchem razem z pocztówkami. Moja pierwsza wysłana kartka była do USA, a odebrana z Japonii :) Niestety, w moim mieście nie ma zbyt wielu miejsc w których można nabyć pocztówki. Zresztą, pojęcie pocztówki autorskiej jest chyba nieznane... Wysyłam więc głównie widokówki. Niestety, od początku br. opłaty pocztowe wzrosły i mogę wysyłać tylko 2 pocztówki tygodniowo, na więcej mnie po prostu nie stać :\

Poniżej zamieszczam kilka pocztówek. Są to zarówno moje otrzymane, jak i "favy", czyli favourites :)






Jak widzicie, pocztówki to nie tylko widokówki "Pozdrowienia z..." :)
Postcrossing oferuje nie tylko "offy" czyli właśnie losowanie kartek, ale również "swapy" czyli wymiany prywatne. Ja wymieniam się z pewną przemiłą dziewczyną z Singapuru :) Kocham Postcrossing, wkręcam w niego jak najwięcej znajomych. Nawet moi rodzice są zainteresowani. Co prawda nie wysyłają, ale szukają kartek dla mnie.
Na postcrossingu jestem właśnie tu. Jakby ktoś chciał się wymienić, dajcie znać ;)

A Wy jesteście postcrosserami? Macie inne pasje? Piszcie!

Zmykam, ksiązka przygotowująca do konkursu o UE czeka...

Dobranoc