poniedziałek, 6 maja 2013

015 Kiss Bang Bang

Hej!

No i majówka się skończyła :\ Choć przyznam, że od chwili publikacji ostatniej notki mój humor znacznie się poprawił i chociaż nadal zaliczam ostatnie dni na minus, to jednak nie mam już tak morderczego nastroju ^^ Jak to dobrze mieć dokoła siebie ludzi, do których można powiedzieć: NO I CO JA BYM BEZ CIEBIE ZROBIŁA?! Ja takich osób mam na szczęście sporo i dziękuję za to.

Nie miałam pomysłu, o czym napisać notkę, ale weny mam bardzo dużo, więc muszę ją jakoś spożytkować. Kama (do której zapraszam ^^ <chamska reklama>) zaproponowała, żebym napisała recenzję filmu i książki, które kompletnie zawróciły mi w głowie. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie :D

Tak prezentuje się okładka książki.

We wrześniu zeszłego roku wybrałam się z moją siostrą do Empika. Ja jak zwykle zajęłam się pocztówkami, a Ania buszowała w tych "poważnych" książkach. Kupiła właśnie "Bractwo Bang Bang". Opowiedziała mi o tej książce, poinformowała, że nakręcono film na jej podstawie, ale jakoś mnie to nie zainteresowało. Gdy odwiedziłam siostrę na Wielkanoc, ona pożyczyła mi tę książkę (w zastaw za moje "Oczarowanie", które leży u niej od roku). Po powrocie do domu najpierw przeczytałam wszystkie książki z biblioteki, jakie miałam, zrobiłam sobie krótką przerwę od czytania i dopiero zabrałam się za Bractwo. Już po pierwszych kilku stronach sklęłam się, że odkładałam to tak długo!

Książka opowiada o czterech fotografach wojennych- Gregu Marinovichu, Joao Silvie, Kenie Oosterbroeku i Kevinie Carterze. Pracują oni w RPA na początku lat 90, podczas gdy w tym kraju dokonuje się przewrót polityczny. Są zawsze w centrum zdarzeń, czy to strzelanina czy katowanie niewinnego człowieka. Brzmi to dość drastycznie, ale książka nie jest taka. Czyta się bardzo fajnie, choć chwilami "utykałam" na polityce :) Obejrzałam również film na jej podstawie o tym samym tytule. Bardzo dobrze oddaje książkę, zdarzenia są fajnie pokazane a fotografowie wyglądają dokładnie tak, jak sobie ich wyobraziłam ^^

Podsumowując: jeśli lubicie lekkie lektury, odpuśćcie sobie tę książkę, ale obejrzyjcie film. A jeśli lubicie czytać, to zacznijcie od papierowej wersji, a nie ekranizacji- z pewnością będzie łatwiej zrozumieć pewne rzeczy, szczególnie końcową scenę z Kevinem. Naprawdę szczerze polecam "Bractwo Bang Bang", nie tylko miłośnikom fotografii :)

2 komentarze:

  1. Fantastyczna recenzja. W wolnej chwili moze zajrze do tej ksiazki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc,ja też nie za bardzo lubię..ale czasem można się oderwać..tak samo film "Ludzkie dzieci"-genialny!:)

    OdpowiedzUsuń